KIBICOWSKI STYL - CASUALS TURYSTYCZNIE
Sam powód tego, że kurtki przeciwdeszczowe trafiły do środowiska casuals w UK jest dosyć oczywisty - pogoda. Wiadomo, że "londyńska mgła" czy "angielska pogoda" jest równoznaczna z non stop padającym deszczem (są miejsca w Anglii, gdzie pada ponad 200 dni w roku). Gdzieś w połowie lat 60. pionierami ciuchów przeciwdeszczowych byli łazikujący po górach Anglicy z północy kraju, w tym twórcy (dwóch wiekowych już panów, z których jednego miałem przyjemność z powodu obowiązków służbowych spotkać osobiście) firmy Berghaus, od której zacznę dzisiejszą prezentację.
Berghaus kilka lat temu obchodził swoje 40 urodziny i można powiedzieć, że tyle samo lat jest popularny wśród ekip brytyjskich. Przede wszystkim kurtki produkowane przez Berghausa są bardzo dobrej jakości, 100% nieprzemakalne i bardzo "długowieczne". W latach 70., kiedy zaczynała się "zajawka" na casuals, za oryginalnego "Lightinga" firmy Berghaus trzeba było wybulić kilka pensji, pozostałe kurtki nie były tak drogie, ale też do tanich nie należały. Przełom nastąpił przy okazji wojny o Falklandy w 1982 roku. Brytyjskie oddziały Gurkhów użyły rewolucyjnego materiału chroniącego przed wilgocią zwanego Gore-Tex - dobrze dziś znanego, a wynalezionego w Szkocji. Berghaus był pierwszym, który zaryzykował wydanie ogromnych pieniędzy na licencję tego produktu. Aby nie wgłębiać się w szczegóły techniczne: Gore-tex to rodzaj podszewki, nieprzemakalny z jednej, a "oddychający" z drugiej strony.
Kurtka pod nazwą "Mera Peak", którą wypuścił Berghaus jako pierwszy produkt z goretexem do dziś jest jedną z kilku "ikon" casuals. Zresztą jest do dziś produkowana, jako któraś już z kolei generacja. Ciekawostką jest fakt, że Mera Peak ma kaptur dokładnie chroniący po założeniu przed wścibskim okiem CCTV i innych kamer przemysłowych, jest więc popularna wśród zarówno chuliganki stadionowej, jak i typowych chłopaków z miasta. Sklepy turystyczne niekiedy nawet nie zamawiają Mera Peak w rozmiarach S i M, gdyż wśród nastolatków te właśnie rozmiary są najbardziej popularne, a nie służą do chodzenia po górach ;-). Berghaus zaciekle z jednej strony walczy z reputacją firmy, która „zaopatruje” chuliganów na stadionach. Z drugiej strony kasuje niezły szmal, gdyż szczególnie starsze pokolenie ma do Berghausa sentyment, a firma nieco dla przekory co jakiś czas "zaskakuje" reedycjami legendarnych "stadionowych" modeli kurtek. Tak było w latach 2002-2006, kiedy na rynku po ponad 20 latach pojawił się Lighting, a także dwa inne modele z serii classic uszyte na rynek japoński, ale dziwnym trafem o wiele bardziej rozchwytywane w Anglii i Szkocji. Berghaus produkuje cały przekrój produktów górskich, ale tylko "przeciwdeszczówki" są klasykiem casuals, a reszta jest od lat numerem jeden wśród turystów górskich na całym świecie. Ostatnia sprawa - Berghaus zdecydowanie cieszy się powodzeniem u ekip z północy Wielkiej Brytanii, na południu wyspy nigdy się za bardzo nie przyjął.
Z UK przenosimy się na północ kontynentu do Szwecji, gdzie siedzibę ma firma Fjall Raven, następny przebój wśród ekip chuligańskich w Europie. Podobnie jak w przypadku Berghausa cała historia firmy FR zaczęła się od szycia "prymitywnych" kurtek impregnowanych przed deszczem w latach 60. Przez kilkadziesiąt lat tylko turyści ze Skandynawii nosili FR jako zwykle, codzienne ubrania, dopóki w połowie lat 90. firma nie weszła na turystyczny rynek brytyjski. Tam chłopaki z różnych ekip, którym spodobały się klasyczne wzory (przede wszystkim nie rzucająca się w oczy brązowo/szaro/granatowa kolorystyka) kurtek wyprodukowanych na opatentowanym przez Szwedów materiale G-1000. No i zaczął się prawdziwy szal, gdyż ciuchy "z liskiem" (logo FR) zawojowały trybuny stadionów na całej wyspie i także szybko w Beneluxie oraz krajach niemieckojęzycznych. Takie modele jak Greenland, czy Osaka to absolutne klasyki casuals. Fjall Raven również odcina się od jakichkolwiek powiązań z "modą uliczną" i stara się "uciekać" od swoich klientów. Jednak konserwatyzm skandynawskiej klienteli nie pozwala na ekstrawaganckie zmiany, więc rok w rok kolejne pokolenia śmigają w "osakach" i "grenlandiach", doceniając trwałość i wygodę produktów Fjalla Ravena. Oprócz kurtek także czapki baseballówki i koszule na stale weszły do kanonu mody casuals.
Teraz kolej na włoską markę, którą początkowo można było ujrzeć głównie u ekip z krajów niemieckojęzycznych, Włoch i Europy Północnej, potem zaś jej popularność rozlała się po całym kontynencie, trafiając też do Grecji, na Bałkany, a chyba na sam koniec do Europy Środkowo-Wschodniej, w tym do Polski. Chodzi o oznaczone norweską flagą ciuchy firmy Napapijri. Właśnie ta flaga jest myląca, bo Napapijri została założona przez Włoszkę, a flaga to rodzaj hołdu złożonego w kierunku polarnych odkrywców, ze zdobywcą bieguna północnego Amundsenem na czele. Napapijri rozpoczęła produkcję w połowie lat 90. i niemal natychmiast włoscy "tifosi" rozprowadzili ją po kibicowskiej Europie. Szczególnym wzięciem cieszą się ocieplane kurtki zakładane przez głowę (typ anorak) z dużą kieszenią z przodu, zakrytą patką z dużym prostokątnym logo firmy. Kurtki Napapijri cechują się też bardzo wygodnymi i funkcjonalnymi kapturami (spełniającymi podobną funkcję jak w kurtce Mera Peak Berghausa opisanej powyżej). Poza tym charakterystyczną cechą kurtek Napapijri jest ich wielofunkcyjność, ilość kieszeni (paszport, aparat i inne podręczne przedmioty spokojnie się zmieszczą bez potrzeby zabierania ze sobą saszetek, plecaków itp.). Kolorystyka jest raczej stonowana, podobnie jak w przypadku Fjalla Ravena. "Nordyckość" marki Napapijri powoduje też wielką jej popularność wśród chłopaków z ekip o mocno prawicowym nastawieniu. Trzeba też uczciwie zaznaczyć, że taki na przykład Thor Steinar często i gęsto (choć nieudolnie) stara się kopiować wzory Napapijri, choć wiadomo, że oryginał zawsze wygra, zresztą w tym przypadku przewaga jakości produktów Napapijri nad TS jest absolutnie porażająca.
Kolej na szwajcarski Victorinox, który to do pewnego czasu słynął raczej z produkcji scyzoryków i bagażu niż kurtek przeciwdeszczowych. Po raz kolejny idea rozszerzenia marki przez produkcję ciuchów dla masowego odbiorcy zakończyła się niespodziewaną popularnością kurtek Victorinoxa wśród casuals w całej Europie, a szczególnie w UK, Francji i Beneluxie. W 2001 roku Victorinox do tej pory słynący z noży, termosów itp. postanowił wejść na rynek amerykański z serią odzieży aktywnej przeznaczonej dla turystów. Z miejsca przebojem stały się ultralekkie kurtki przeciwdeszczowe. Ale jako, że w UK i Europie Zachodniej ludzie z rożnych ekip kibicowskich poszukiwali jak zwykle jakichś nowości, te właśnie kurtki Victorinoxa przyjęły się bardzo szybko i sprawnie, także po 2-3 latach szwajcarski krzyż (logo firmy V.) na trwale zagościł na trybunach europejskich stadionów. Ponownie spodobała się kolorystyka (Victorinox większość ciuchów ma w czarnej lub czerwonej tonacji) i przede wszystkim waga (a raczej jej brak, bo kurtki przeciwdeszczowe Szwajcarów były 2-3 razy lżejsze niż konkurencji). Victorinox przebojem wdarł się na rynek marek cenionych przez casuals i jest megapopularny szczególnie wśród młodego pokolenia.
Ostatnią firmą zasługującą na osobny akapit jest amerykański Timberland. Jako, że z wymienionych przeze mnie marek jest jako jedyna obecna w Polsce w każdym większym nowym centrum handlowym, wspomnę jedynie pobieżnie czym w wielkim stylu "wróciła" na trybuny w UK, jeśli chodzi o kurtki. Mianowicie kilka lat temu z okazji 100 lecia arktycznej wyprawy Shackeltona (znany brytyjski podróżnik) Amerykanie postanowili wykreować pamiątkową edycję ciuchów zrobionych zbliżoną technologią do tej z przed wieku. Dwa produkty - "smok" (czyli kurtka zakładana przez głowę) i kurtka puchowa z kolekcji Timberland Shackelton to prawdziwe "białe kruki" wśród starszych kolesi z ekip brytyjskich. Poza tym niezmiennie na stadionach widać szczególnie popularne długie płaszcze przeciwdeszczowe i bezrękawniki puchowe. Timberland jest jednak zdecydowanie najbardziej "masową" marką wśród dzisiaj przedstawionych i tylko akcje w stylu kolekcji Shackelton powodują, że casuals wracają jak bumerang do sklepów oznaczonych charakterystycznym "drzewkiem".
Na wzmiankę zasługuje amerykański The North Face (kompletnie niepopularny na stadionach w UK - tylko wśród młodocianych gangów czarnoskórych niezwiązanych w żaden sposób z trybunami piłkarskimi), natomiast w Niemczech, czy Polsce często widziany wśród ekip.
Z firm nieobecnych w naszym kraju a robiących świetne kurtki na jesień/lekką zimę zaznaczyć należy Patagonię, Arcteryx'a, The Mountain Equipment, Paramo i norweską ekstraklasę Norrone. Można by tą listę przedłużać, ale na to nie pozwala format tego artykułu i główny temat, czyli powiązania odzieży turystycznej ze stadionową modą casuals.
Daniel