Zamów do 14;00 - wysyłka tego samego dnia! (poza niektórymi produktami marki Pit Bull i Extreme Hobby) Darmowa dostawa od 299,00 zł

NIE TYLKO ODZIEŻ ULICZNA: KIBICOWSKI LONDYN Z INNEJ PERSPEKTYWY

2022-07-15
NIE TYLKO ODZIEŻ ULICZNA: KIBICOWSKI LONDYN Z INNEJ PERSPEKTYWY

CORINTHIAN-CASUALS FC

Corinthian-Casuals FC to najsłynniejszy z małych klubów rejonu Londynu. Stadion mają o pojemności 2000 miejsc, wystarczy jak na ligę, w której grają. Oczywiście długa tradycja, totalny oldschool i więzi z Corinthians Sao Paulo to wystarczające powody do wizyty na ich meczu. Dwa kluby powstały już w XIX wieku, Corinthian FC w 1882, a Casuals w 1883. Fuzja miała miejsce w 1939. Klub oddycha historią i duchem Old School Football, regionalny charakter ligi zaś sprzyja lokalnym derbom. Na meczach bardzo często bywają fani Corinthians z Brazylii, jak i groundhopperzy z całej Europy.

CCFC poza Londynem mają swoje fan-kluby między innymi w Preston i w Airdrie (Szkocja). Jest też sekcja kibiców CCFC na Węgrzech! W przyszłości mam zamiar poświęcić osobny artykuł w „TMK Plus” na całą historię CCFC.

KINGSTONIAN FC

Korzeni Kingstonian FC należy szukać w 1885 (czyli roku założenia np. Millwall). Po wielu perturbacjach i zmianach stadionów, w 1989 roku Kingstonian FC wylądował na Kingsmeadow. Rekord frekwencji na meczu tego popularnego w południowo-zachodniej części Londynu klubu wynosił 9000 i padł w 1955.

Kingstonian w 2001 roku popadli w duże tarapaty finansowe. Ich właściciel został jednocześnie administratorem masy upadłościowej, w skład której wchodzi stadion. Jako że AFC Wimbledon (założony i ZARZĄDZANY przez kibiców) był już „sublokatorem” na Kingsmeadow, za 2.4mln funtów „przejęli” stadion na permanentnych zasadach, zamierzając tu pozostać na dłużej.

Kibice zarządzający AFCW, zgodnie z duchem Against Modern Football, na 25 lat „podnajęli” następnie stadion klubowi Kingstonian FC. Działacze tych ostatnich, a w szczególności kibice, nie spodziewali się, jak to „wzorowe” dzielenie się stadionem zakończy się dla nich... Idea AFC Wimbledon wraz z czasem nabierała rozpędu, klub awansował z ligi do ligi, stadion przestał powoli spełniać swoje zadanie.

Kiedy w 2015 roku zapadły decyzje o budowie nowego obiektu AFCW, szukano potencjalnych źródeł finansowania tego planu. Z „pomocną” dłonią wyszedł klub Chelsea FC, a ściślej kobieca sekcja. Fani Kingstonian FC oczywiście nie byli konsultowani!!! Stadion sprzedano, mimo że legalnie Kingstonian mieli jeszcze kilkanaście lat prawa do jego użytkowania. Oczywiście, nie muszę dodawać, że Chelsea nie interesowało dzielenie się obiektem i jego zapleczem z nikim...

O ile fani Kingstonian FC z konieczności tolerowali obecność Wimbledonu na swoim stadionie (choć stosunki obydwu grup kibiców dalekie były od ideału), to historia z Chelsea była przysłowiowym „One step too far”. Już wtedy widziano, że przez swoją obecność na Kingsmeadow, mający większy potencjał marketingowy i siłę przebicia Wimbledon „podbiera” młody kibicowski narybek Kingstonian FC. W tej chwili topniejące szeregi fanów Kingstonian oceniają „stratę” na dwa pokolenia młodzieży, która potencjalnie kibicowałaby biało-czerwonym, ale wybrała „słynny” i pnący się w górę sportowej hierarchii Wimbledon.

I tak o to, kibice Wimbledonu, krzyczący o zasadach solidarności kibicowskiej i walce z nowoczesnym futbolem, prawie pogrzebali inny, wielce zasłużony klub Londynu. „Prawie” robi jednak wielką różnicę. Z pomocą przyszli Kingstonian FC najpierw Leatherhead FC (dzieląc z nimi stadion w sezonie 2017/18), a następnie derbowy rywale z Corinthian-Casuals FC, z którymi obecnie biało-czerwoni dzielą tymczasowy „dom”.

Kingstonian FC grają w Isthmian Premier League, mając praktycznie jakieś małe derby Londynu co drugi tydzień. Polecam gorąco odwiedzanie ich meczy, kupując na nie bilet na serio wspomaga się jeden z niewielu klubów, gdzie etos „PIŁKA NOŻNA DLA KIBICÓW” nie jest pustym sloganem.

PS. Obecnie Kingstonian FC starają się o pozwolenie na budowę swojego stadionu, licząc na tradycyjne w Anglii wsparcie finansowe z funduszu loterii.

WINGATE & FINCHLEY FC

Potocznie panuje opinia, że tylko Tottenham w stolicy Anglii ma żydowskie konotacje, zatem przedstawię Wam klub, który bardziej zasługuje na to miano, a o którym zapewne niewielu z Was słyszało. Korzenie klubu, z którego w 1991 „wyrósł” Wingate & Finchley FC, sięgają 1874. Klub gra na dzielnicy Finchley, w obrębie „gminy” Barnet, na północy stolicy Anglii.

Finchley charakteryzuje się dużym procentem ludności pochodzenia żydowskiego. Tak czy inaczej, W&F grają w obecnym „wariancie” na stadionie Maurice Rebaka (nazwa od 2016), wcześniej znanym jako Summers Lane, kiedy rozgrywał tam spotkania Finchley FC.

Klub gra w Isthmian League, z takimi drużynami jak na przykład Carshalton, Corinthian-Casuals, czy Enfield Town. Jako klub, z uwagi na położenie w północnym Londynie (Barnet), Wingate &Finchley największą rywalizację na boisku toczy z Hendon, Enfield Town, Harrow Borough i Potters Bar Town FC. Żydowskie korzenie i tradycja klubu wymagają kilku słów rozwinięcia. Nie dość, że mają w herbie Gwiazdę Dawida, to jeszcze specjalną dyspensę od ligi do przełożenia meczów, które wypadłyby według terminarza w święto Yom Kippur.

Od 2016 roku działa na Wingate & Finchley grupka pod nazwą Blue Army Ultras. Nie jest to liczna ekipa, zważywszy na to, że średnia frekwencja na meczach wynosi tylko około 140 widzów. Mają jednak parę flag i w liczbie od kilkunastu do 50-60 śmigają na wyjazdy, szczególnie te derbowe.

Stadion także wymaga osobnego wspomnienia. Otóż trybuna główna jest typowym przykładem architektury identycznej z międzywojenną Polską. Zatem pasjonatów przeniesienia się w czasie do lat 20-30. nie trzeba namawiać do odwiedzenia tego obiektu.

WORTHING FC

Często i gęsto słyszę, że przecież „tak czy inaczej” na Wyspach jest ch**nia kibicowska, hasło poparte jeszcze ostatnio zachowaniem jakichś pajacy w czasie Euro, którzy na czas mistrzostw przebrali się za fanów Anglii, a jak przyjdzie jechać na przysłowiową Łotwę, to oczywiście nikt tam nie zobaczy tych idiotów.

Na szczeblu klubowym, „wirus” bardziej europejskiego stylu kibicowania dotarł także do tych „najmniejszych”. Najlepszym przykładem jest tu klub Worthing FC, popularne „Makrele”. Nie jest to klub z Londynu, ale ponieważ rywalizuje w „londyńskiej” Isthmian League, został tu uwzględniony. Worthing to miasteczko nad morzem, położone praktycznie w połowie drogi pomiędzy Brighton i Chichester, w hrabstwie West Sussex.

Worthing FC, nazywany też „Rebeliantami", występuje obecnie w Isthmian League, na siódmym szczeblu rozgrywek. Stadion Woodside Road mieści 4000 widzów. Mimo bliskości Brighton, duża część lokalnych kibiców pozostała przy Worthing FC, klubie z ogromną tradycją, powstałym w 1886.

W 2015, kiedy Worthing stanął na krawędzi bankructwa, długi klubu pospłacać udało się dzięki kasie przekazanej przez jednego z byłych piłkarzy. Pieniądze te pochodziły z odszkodowania, wypłaconego mu przez firmę ubezpieczeniową po wypadku samochodowym.

Grupa Away Boys Fanatics, także powstała w 2015. Liczy kilkadziesiąt osób, i stawia się na każdym meczu wyjazdowym, organizując też doping u siebie. Mimo grania w tak niskich ligach, mają też egzotyczne wyjazdy, jak na przykład na wyspę Guernsey, z której to wyspy klubowi zdarzyło się grać w tej samej lidze.

Są oni najlepszym przykładem na to, że najśmieszniejsze od zawsze moim zdaniem hasło „nie damy w Polsce zrobić drugiej Anglii”, nie ma żadnej racji bytu, a wynika po prostu z niewiedzy w naszym kraju o tym, co dzieje się poza *kinową* Premier League.

SUTTON UNITED

Sutton United, bo o nich mowa, awansował na ligowy (League Two – czwarta liga zawodowa) poziom rozgrywek pierwszy raz w ubiegłym sezonie. Ciekawostką jest fakt wygrania przez Sutton United Pucharu Anglo-Włoskiego 1979. W finale 2-1 pokonane zostało Chieti. Stadion Sutton jest położony na południowo-zachodnich obrzeżach miasta, w gminie Sutton. Klub został założony w 1898, przez większość swojej egzystencji grając w ligach piątej i szóstej.

Gander Green Lane ma pojemność około 7000, z tego nieco poniżej 800 siedzisk. Stracił nieco na uroku po zamontowaniu sztucznej nawierzchni, mimo to trybuny, zwłaszcza stojąca na wirażu, dalej mają oldschoolowy klimat. Trochę o rywalizacjach derbowych SUFC. Najważniejsza to Carshalton (obecnie Isthmian League, siódmy poziom rozgrywek), pochodzący z tej samej gminy Sutton. Zaraz potem wymienić trzeba takie londyńskie kluby jak Bromley, AFC Wimbledon, Kingstonian oraz Tooting & Mitcham.

Z Wimbledonem Sutton grał wyłącznie w pucharach, z pozostałymi często w tych samych ligach. Od 2015 r. Sutton United rozgrywa regularne mecze z sąsiadami z Maidstone United, zwane (oba mają plastikowe boiska) „El Plastico”

Najbardziej znanym fanem Sutton United jest aktor komediowy Tim Vane. Klub miał między innymi parę lat temu okazję grać w brytyjsko-irlandzkim amatorskim pucharze z Bohemian Dublin, na którym to wyjeździe pojawiła się spora grupa fanów.

Aktualnie status derbowy mają mecze Sutton United z Leyton Orient, z wschodniej części miasta. Oprócz nich, fajna atmosfera jest też gwarantowana na spotkaniach z najbliższymi geograficznie klubami w lidze: Colchester, Crawley Town oraz Stevenage.

Wszystkim mieszkającym w Londynie i okolicach polecam wizytę na domowym meczu Sutton United, macie w tym sezonie unikalną okazję „zaliczyć” występ totalnego londyńskiego debiutanta w Football League. Najlepszy dojazd do stadionu jest z dworca St. Pancras, ze stacją West Sutton położoną parę minut spacerem od obiektu Sutton United.

FISHER FC

Na koniec prawdziwa perełka. Zanim jednak opowiem Wam co nieco o Fisher FC, wróćmy do klubu, po którym „Ryby” odziedziczyły tradycję, mimo kompletnej zmiany barw i nazwy. W 1908 roku w dzielnicy Bermondsey powstał Fisher Athletic, który miał za zadanie dać zajęcie młodzieży z londyńskich doków, w podobny sposób jak czynili to już od 1885 „sąsiedzi przez miedzę” Millwall FC. Nazwa wzięła się od katolickiego świętego męczennika Johna Fishera, a pomysłodawcą całego przedsięwzięcia był dyrektor Dockland School, Michael Culiton. Oczywistym wydawać by się mogło, że pomiędzy dokerami z Fisher Athletic i Millwall rozwinie się zacięta klubowo-kibicowska rywalizacja, lecz nic się takiego nie stało, Millwall bowiem zawładnął sercami praktycznie 100% ludności okolicznych osiedli, a Fisher Athletic pozostał skromnym dzielnicowym klubikiem, z tradycyjnymi derbami z Dulwich Hamlet FC.

Po około 100 latach egzystencji, w 2009 roku Fisher Athletic ogłosił bankructwo. Działacze i kibice tego klubu z miejsca założyli stowarzyszenie Fisher Supporters Trust. Początkowo klub „feniks” (jak to się potocznie określa na wyspach kluby reaktywowane przez kibiców) miał nosić nazwę AFC Fisher. Od 12 lat grają sobie w niższych ligach – dotykanych, co trzeba podkreślić, ciągłymi reformami i przekształceniami. Obecnie występują w Southern Countries East League Premier Division, z grubsza na 9-10 poziomie ligowym w Anglii. Stadionik St Paul's Sports Ground znajduje się w Rotherithe, które jest częścią „gminy” Southwark. Teoretycznie zatem nie grają w obrębie administracyjnym Bermondsey, z którym Rotherithe graniczy od zachodu. Kibice Fisher FC jednak mocno podkreślają tradycje bycia klubem z Bermondsey, czego nie przekreśla korzystanie ze stadionu „rzut beretem”.

Klub jest w 100% zarządzany przez kibiców, przyciąga fanów z rejonu, znudzonych komercjalizacją piłki (także na The New Den). Fisher FC, na poziomie szkółek piłkarskich, mocno zresztą współpracuje z akademią piłkarską Millwall. Warto odwiedzić meczyk tego bardzo ostatnio popularnego wśród szukających tradycji Against Modern Football kibiców. Wjazd na mecze to symboliczne £8, a wyjazdy z racji na lokalny charakter logo, to praktycznie same „derby”.

Na koniec ciekawostka: otóż w XIX wieku i potem, aż do okresu II wojny światowej, do Londynu masowo emigrowali Irlandczycy. Oczywiście jest to historia mniej „komercyjna kibicowsko” niż irlandzkie korzenie Celticu lub imigracja z Zielonej Wyspy do Liverpoolu/Manchesteru. Niemniej jednak irlandzkie/katolickie tradycje są nad Tamizą żywe. Irlandczycy stanowili też zawsze duży element chuligański na Millwall, na Celticu w latach 70. wisiała na „Dżungli” ogromna flaga w barwach irlandzkich „Come on Millwall”. To wszystko zmieniło się diametralnie w związku z irlandzkimi The Troubles. Ale to już jak to się mówi, inna historia...

DANIEL

PS. Polecam naszą grupę na Facebooku: Kibicowskie Wyspy/Brytyjski Styl, z której zasobów korzystałem tworząc ten artykuł.

Artykuł został opublikowany w kwartalniku "To My Kibice Plus" nr 73. Dozwolone jest jego kopiowanie jedynie pod warunkiem podania linka do tego bloga Sklepu TMK.

Zaufane Opinie IdoSell
4.94 / 5.00 1993 opinii
Zaufane Opinie IdoSell
2024-12-08
Bardzo miła i pomocna obsługa.Wszystko na 5☺️
2024-12-06
Polecam
pixel