NIE TYLKO ODZIEŻ ULICZNA: RACHUNEK SUMIENIA - CHCIWOŚĆ I NIECZYSTOŚĆ
Nie ma bardziej popularnego grzechu, bo ten jest właściwie nieodłączną, najbardziej pierwotną częścią naszej natury. Odkąd zdobyłeś smaczne jabłko, chciałeś mieć dwa. Odkąd odkryłeś, że da się zabić zwierzaka, chciałeś jeść mięso każdego dnia. Odkąd odkryłeś szybkie auta... Cóż, chciałeś mieć szybsze. Chciwość. Drugi z grzechów głównych, często zresztą od razu w duecie z trzecim, nieczystością. Czy nas, w środowisku kibicowskim, nie dotykają w stopniu, który zaczyna budzić niepokój?
Trudno jest zresztą walczyć z czymś tak naturalnym, a momentami też stymulującym. Chciwość występowała przecież wielokrotnie na klasycznej, „niewinnej” scenie kibicowskiej, opartej wyłącznie na pasji i czystym fanatyzmie. Żądni krwi, chciwi flag, chciwi barw, chciwi komplementów, nawet jeśli każdy głośno zaprzecza, że oprawy czy liczby wyjazdowe wykręca przede wszystkim dla poklasku rywali i ziomali. Pamiętna oprawa Ruchu Chorzów odnosiła się przecież nie do pieniędzy czy wpływów, ale do chuliganki w najczystszej postaci. Chciwość w pewnym sensie motywuje do działania, jest czynnikiem sprzyjającym rozwojowi, zwłaszcza w miastach czy regionach, gdzie każde działanie pilnie monitoruje lokalny wróg. Chciwy, czyli żądający coraz więcej. Żądający coraz więcej – czyli zmuszony do rozwoju. Niezależnie czy chodzi o ultrasów, chuliganów w markowej odzieży ulicznej, czy zwykłych fanów, którzy są chciwi jak najwyższej frekwencji na stadionie – sama chciwość to nie musi jeszcze być coś złego.
Problem zaczyna się dopiero w połączeniu ze wspomnianą religijną nieczystością. A co, przyjęliśmy formę siedmiu grzechów głównych, to kontynuujmy. I spójrzmy w lustro. Naprawdę dokładnie. Jeśli podwinie nam się noga, za co trafimy za kraty? Dlaczego zostaniemy pozdrowieni, dlaczego nasza ksywka zagości na murze w asyście tych trzech wielkich liter PDW? Czy to na pewno będzie odpalenie racy i wywieszenie niepokornego transparentu na trybunach? Czy na pewno bójka z derbowym przeciwnikiem, leśne spotkanie, osiedlowa akcja, przerabianie napisów na murach? Czy to będzie przestępstwo popełnione na wyjazdowym meczu? A może jednak coś niespecjalnie związanego z kibicowaniem?
Ważna adnotacja, naprawdę ważna. Do świata kibicowskiego nie zaliczamy, a przynajmniej nie zaliczaliśmy jeszcze jakiś czas temu hurtowego handlu, porwań dla okupu, ściągania haraczy czy przemytu. Wydaje się dość oczywiste, prawda? A jednak. Jak w ogóle udało nam się zabrnąć w tak ślepy zaułek? Jakim cudem chciwość, i to ta najprostsza, pazerność związana z forsą, ze szmalem i gotówką, zaprowadziła nas do miejsca, gdzie mocniej liczy się dla kogo biegasz, niż ile masz wyjazdów? Tak, to naturalne, że chcieliśmy mieć więcej, lepiej, a w dodatku jeszcze szybciej. Mało kto jednak przewidział, jakie idą za tym konsekwencje. Dlaczego notujemy taki wysyp „sześćdziesiątek”? Czasy się zmieniły? Gorsze wychowanie? Nasze pokolenie zgredów zaniechało wpajania odpowiednich zasad młodzieży? A skąd, przecież niejeden złamany za kratami jeszcze nie zdążył się pozbyć swoich tatuaży o konfidentach, sześćdziesiątkach i twardych zasadach ulicy. Namnożyło się ich wcale nie z uwagi na to, że policja wyszlifowała do perfekcji swoje metody inwigilacji. Wcale nie z uwagi na to, że we współczesnym świecie, gdzie wszystko upublicznia się w internecie, trudno już działać po cichu.
Sprawa jest prosta. Długość wyroków. Łatwo jest wprowadzić pod skórę tusz układający się w napis „stop konfidentom”, jeśli grozi ci kilka miesięcy prac społecznych za racę, albo ograniczenie wolności za jedną czy drugą bójkę. Sytuacja się zmienia, gdy w uszach brzmi: od trzech do dziesięciu. Piętnaście. W skrajnych przypadkach jeszcze więcej. To nie jest troszkę dłuższy urlop, to nie jest kilkanaście miesięcy na emigracji. To przegranie życia. A przecież na taką próbę nie są wystawieni wyłącznie najbardziej honorowi z honorowych. Skoro ustaliliśmy, że dziesięć lat odsiadki nie grozi za racę, ustawkę i kradzież dwóch flag – to już wiemy, że ci złamani przegrali o wiele wcześniej. Przegrali nie wtedy, gdy pękła im psychika i wyrzekli się zasad kultywowanych od pokoleń – przegrali, gdy świat wartości, jakim jest kibicowska scena, sprowadzili do roli dochodowego biznesu.
Ilu już było tych niezniszczalnych? Ilu niezniszczalnych wyparło się wszystkiego, w co wierzyli, gdy na horyzoncie zamajaczył wysoki wyrok? Chciwość i nieczystość. Dwa grzechy, które wpuściły nas na tę ścieżkę donikąd, prowadzącą prosto na ścianę. Bo przecież im dalej od stadionu, im dalej od naszego domu, tym więcej pokus. Po co narażać się na przypał przy jakiejś czysto kibicowskiej akcji, gdy „przy okazji” mogą się posypać interesy? Ruch kibolski oparty na ryzyku jest zmuszony to ryzyko niwelować – bo przecież wpaść z grubymi tematami po zawinięciu przy zwykłej osiedlowej akcji to szczyt pecha i lekkomyślności. Efekt? Sami sobie zakładamy kaganiec, sami zmieniamy priorytety. Widmo wysokich wyroków nie tylko produkuje na potęgę „skruszonych małych świadków koronnych”. Paraliżuje też ruchy na co dzień. Szydzimy z siebie nawzajem – oho, zaczęły się „kalkulacje”. Ale tu przecież nie chodzi o obliczenie mocy swojej ekipy. Chodzi o to, by nie tworzyć okazji do zawalenia się całej mozolnie budowanej firmy. Firmy, której przybywa obowiązków niespecjalnie związanych z kibicowaniem.
Chciwość i nieczystość położyły większych od nas, od Sycylii po San Diego. Uwierzyliśmy wszyscy, że jesteśmy ponad, że zasady, które pokoleniami budowaliśmy w odniesieniu do bójek, rozbojów, chuligaństwa czy opraw, znajdą zastosowanie też przy artykule 258. Nie przewidzieliśmy, że im dalej odejdziemy z codzienną działalnością od świata kibicowskiego, tym mniej tych czystych kibicowskich zasad będą mieli najsłabsi z nas. Wszystkie te ksywki, które piszemy dziś na ścianach, przekreślając jednocześnie 60-tkę, dodając parę zmyślnych epitetów. Zaczęło się u nich przede wszystkim od chciwości oraz nieczystości. Od zmieszania czystego kibicowania, czystej nienawiści do rywala, czystej pasji chuligańskiej, z zarabianiem pieniędzy, coraz większych, coraz łatwiejszych.
Będzie ich więcej i więcej, tego uczy historia przestępczości pod każdą szerokością geograficzną. Mało tego, możemy się spodziewać, że wkrótce coraz więcej będzie też... akceptacji, albo chociaż prób powrotu na trybuny. Nawet w Polsce jeden przykład z południa doskonale pokazał, że jednostki absolutnie pozbawione zasad i przyzwoitości niełatwo zrezygnują z tego, co latami zdobywały z dala od stadionów, za to blisko klubów nocnych. Na razie są zbyt słabi, środowisko wciąż ma mocny kręgosłup, pewne rzeczy nadal nie przejdą. Ale jak długo uda się odpierać takie ataki? Kiedy znów chciwość i nieczystość dadzą o sobie znać, kiedy w imię chciwości przesuniemy kolejne granice? Oby nigdy. Ale by uniknąć powtarzania grzechów, warto mieć ich świadomość.
Artykuł pochodzi z miesięcznika "To My Kibice". Kopiowanie dozwolone jedynie pod warunkiem podania źródła - linka do tej strony. Sklep TMK - najlepsza odzież uliczna i kibicowska!