NIE TYLKO ODZIEŻ ULICZNA: RACHUNEK SUMIENIA - GNIEW I LENISTWO
Ostatnia część ogółem dość bolesnego rachunku sumienia jest jednocześnie zdecydowanie najtrudniejsza. Najtrudniejsza, bo wcześniej można było jeszcze zganiać – to w sumie nie ja, tylko ekipa, to w sumie nie ja, tylko decyzyjni. Przy dwóch ostatnich, a szczególnie przy tym ostatnim grzechu głównym, winowajcami nie są już jacyś mityczni „ludzie, którzy na to pozwolili”. Winowajcami są zwłaszcza ci, którzy tak barwnie narzekają – czyli my, zgredziki, zwykli wyjazdowicze, ultrasi, zwykli kibole, którzy głośno utyskują na stan polskich trybun, ale gdy był czas zadbać o te trybuny... Nie uprzedzajmy faktów.
Najpierw bowiem gniew, grzech przedostatni. Gniew, który najlepiej uwidacznia się poprzez zestawienie najlepszych okrzyków derbowych w latach 2020-2022 oraz 2000-2002, czy 2010-2012. Nasze trybuny od zawsze pęczniały od kreatywności – szczególnie ultrasi należeli do ścisłej elity pomysłowości bez podziału na zawód czy grupę społeczną. Podczas gdy paździerzowe reklamy na billboardach czy w spotach telewizyjnych przerażały głupotą i banalnością, na trybunach powstawały hasła błyskotliwe, trafne i pełne humoru. Wymieniać można dziesiątkami – by wspomnieć choćby legendarną już wymianę zdań z Łodzi: „Na szachownicy życia jesteście tylko pionkami” i „My posuwamy damy, wy bijecie konie”. Wymiany ognia były na oprawach, były podczas śpiewów, były na murach miast – i nie chodzi tutaj o performens jednego z wykładowców ASP w Łodzi, który zaczął wojnę na prześmiewcze hasełka. Wówczas z polotem działał nawet Kraków – by wspomnieć ripostę Wiślaków wobec oprawy Hutnika. „Jesteśmy jak puzzle – razem tworzymy zajebistą całość”. Riposta? „Jesteście jak puzzle – jeden się zgubi, cała reszta do dupy”. Pociski były związane z aktualną sytuacją, głośnymi zdarzeniami, czasem nawet polityką czy symbolami z historii. Dziś? Dziś to właściwie jeden wielki, gniewny potok wulgaryzmów oraz najbardziej prymitywnych obelg, z niesławną pieśnią „Od kutasów” na czele. Gdzie się podziała nasza fantazja? Finezja? Polot? Czy naprawdę stać nas już jedynie na „Jazdę z kur***i” i cytowanie samych siebie z przeszłości podczas tradycyjnej wymiany „Co was tak mało” i „Na was wystarczy”?
Stan polskich trybun najsmutniej obrazuje właśnie ta degrengolada w kwestii kreatywności – na polach i łąkach, podczas prezentowania groźnych min w sektorze gości, czy nagrywania napiętej zapowiedzi meczu w modnej odzieży ulicznej, łatwo zamaskować odpływ jakości z sektorów. Ale tego, że „karierę kibicowską” zakończyli ci bardziej błyskotliwi nie da się zatuszować – ich brak widać po każdym okrzyku „Wasze matki” i tak dalej. Oczywiście, nie ma sensu idealizować lat minionych, wtedy też bywało bardzo ostro, wulgarnie, niesmacznie. Ale gdzieś spomiędzy k***w i ch***w przedzierały się perełki, które potem wspominano latami. Często na wyjazdach trwały burze mózgów – w jaki sposób obrazić miejscowych, co śmiesznego zaśpiewać, jaką przywarę wypunktować. Dziś idziemy od linijki, a często zmieniają się tylko nazwy obrażanych klubów.
W teorii odpowiada za to gniew – czyli coraz mocniejsze negatywne odczucia, które nie pozwalają już na kreatywność, jest tylko puste „Zajeb***y was, k***y”. W praktyce, tak jak i przy pozostałych grzechach, tym nadrzędnym jest ostatni: grzech lenistwa.
I wszyscy jesteśmy winni. Zawsze mieliśmy przekonanie, że przecież „ktoś” to ogarnie, że przecież „jak nie ja, to inni”. Zgredy delikatnie usunęły się w cień, z przekonaniem, że przecież młoda wiara w chuligańskich bluzach doskonale sobie poradzi. Jasne, założone rodziny, biznesy, to wszystko odciąga od trybun, ale czy to zdystansowanie się nie było trochę ucieczką ze zwykłego lenistwa? Ultrasi, którzy zeszli z obranej drogi, czasem nawet w atmosferze konfliktu z innymi grupami – czy nie zrobili tego z wygody? Lęku przed konfrontacją, przed protestem wobec „polityki” całej grupy? Ile razy z lenistwa, z poczucia konformizmu, przymykaliśmy oko na sytuacje, które nigdy nie powinny się na trybunach przydarzyć? Oklepany frazes, że dla zła wystarczy, by dobrzy ludzie byli cicho. Ale czy to nie jest tak? Czy te wszystkie grzechy, które omawialiśmy w poprzednich trzech numerach, nie są jedynie konsekwencją milczącej zgody całej Polski Kibolskiej? Zżymamy się na coraz niższe standardy, coraz niższe liczby wyjazdowe, coraz niższą aktywność. Narzekamy – młodzi tylko by siedzieli przed komputerem. Dobrze się ubrać w markowe ciuchy kibicowskie, ponapinać, bezmyślnie powtarzać puste frazesy o zasadach i to w zasadzie na tyle. Ale co my właściwie zrobiliśmy, by ten upadek zatrzymać? By przemówić do rozsądku błądzącym, by zachęcić dzieciaków, by poprowadzić ich drogą kibola, drogą ultrasa, a nie drogą nowego Jarosława Sokołowskiego, ps. „Masa”? My, my wszyscy, puściliśmy samopas ruch tworzony przez pokolenia. Być może część zapatrzyła się w gangsterskie wzorce, bo innych im nie pokazaliśmy? Być może część błędów można było skorygować, można było ich uniknąć w odpowiednim momencie stawiając twarde veto?
Zbiórki osiedlowe czy przemarsze zaczynają zanikać. Wspólne fetowanie zwycięstw czy zapijanie smutków po porażce to czasami abstrakcja rodem z ubiegłej epoki. Akcje stowarzyszeń idą jeszcze siłą rozpędu, trochę z przyzwyczajenia, trochę z determinacji garstki spośród nas, której jeszcze się chce. Inicjatywy patriotyczne, zajmowanie się najbardziej potrzebującymi, marsze – pielęgnuje to wszystko garstka fanatyków. Wielu wybrało fotel, albo przynajmniej krzesełko gdzieś z boku sektora gości. Widać stamtąd wszystko, widać stamtąd błędy, patologię, zaprzedanie dawnych zasad. Ale nie ma stamtąd możliwości wpływu na rzeczywistość. Można jedynie siedzieć i utyskiwać – tak jak robi to człowiek, którego podpis znajdziecie pod artykułem.
Czy jeszcze możemy naprawić to, co wszyscy razem zepsuliśmy? Czy jeszcze jest nadzieja, że polski ruch kibicowski się dźwignie, że otrząśnie się z marazmu i znów zacznie lśnić, tak jak robił to przez lata? Były grzechy, czas więc spojrzeć, co na ten temat ma do powiedzenia kościół, czyli my wszyscy. Rachunek sumienia? Zrobiliśmy wspólnie. Żal za grzechy? Oj, tak, dla wielu z nas. Czas więc na mocne postanowienie poprawy. A być może bogowie trybun wybaczą i znów przywrócą nam ten ukochany blask rac odpalanych w fanatycznym gronie. Tego sobie i Wam życzę na lata dwudzieste XXI wieku.
Kalkulator
Artykuł pochodzi z miesięcznika "To My Kibice". Jego kopiowanie dozwolone jest wyłącznie pod warunkiem podania linku do tego bloga lub strony Skleptmk.pl.