Zamów do 14;00 - wysyłka tego samego dnia! (poza niektórymi produktami marki Pit Bull i Extreme Hobby) Darmowa dostawa od 299,00 zł

TO NIE JEST LEKTURA DLA GRZECZNYCH CHŁOPCÓW!

2018-10-10
TO NIE JEST LEKTURA DLA GRZECZNYCH CHŁOPCÓW!

„Guvnors” to książka kibicowska wydawnictwa ASM - firmy prowadzonej przez kibica gdyńskiej Arki, który osobiście tłumaczy i wydaje w języku polskim najsłynniejsze pozycje, wybrane z jakże bogatego rynku książek autorstwa angielskich chuliganów. Dotychczasowe wydane w Polsce tytuły dotyczyły głównie londyńskich ekip. Tym razem dla odmiany zaglądamy w głąb Anglii, a konkretnie do Manchesteru. Tytuł książki „Guvnors” jest nazwą specgrupy Manchesteru City, a autor – Mickey Francis – był jej liderem w najsłynniejszych czasach, gdy angielskie stadiony obficie „płynęły krwią”. Z okładki wygląda do nas sam główny bohater i narrator. Ciemna karnacja (Mickey jest mulatem – jego ojciec pochodził z Jamajki) i „lansiarskie” ciuchy (biała czapeczka Nike i takaż kurteczka Henri Lloyda) niekoniecznie muszą wzbudzić zaufanie u polskich czytelników - kibiców, zapewniamy jednak, że warto pozbyć się uprzedzeń i po prostu sięgnąć po tą książkę. Choćby po to, by poznać realia życia w slumsach Manchesteru w latach 70., zaznajomić się z derbową rywalizacją w tym słynnym mieście, czy po prostu poczytać o ciekawych przygodach na kibicowskim szlaku.

Znający obecne realia angielskie mogą mocno się zdziwić, jak bardzo zmieniło się na przestrzeni 4 dekad wyspiarskie społeczeństwo: „Mając kilkanaście lat zacząłem regularnie chodzić „na miasto”, czyli do centrum Manchesteru. Było to dla mnie i dla moich kumpli nietypowe otoczenie, ponieważ wieczorami w centrach miast w latach 70. raczej się czarnych nie widywało. Imigranci trzymali się swoich dzielnic, jak choćby Moss Side, gdzie mieli swoje puby i kluby, głównie z muzyką reggae (...) Jako mieszaniec, faktycznie musiałem być bardzo ostrożny. W dawnych czasach niewielu murzynów chodziło na mecze, jednak stadion City mieścił się w Moss Side, więc u nas było ich więcej, niż na innych stadionach. Jak jechaliśmy na wyjazd, nie musieliśmy nawet mieć szalików, sam kolor skóry zdradzał, kim jesteśmy. Wszyscy wiedzieli, że jeżeli jesteś czarny, to mieszkasz w Moss Side i kibicujesz City. A w takich miastach jak Liverpool, gdzie czarnych na stadionach nie było w ogóle, widać nas było z daleka. Ale nie był to dla nas problem, przecież na wyjazdy jeździliśmy właśnie w poszukiwaniu kłopotów” - wspomina Mickey.

Z lektury wynika, że Manchester nie przypominał polskich podzielonych miast, gdzie z kibicami rywali zazwyczaj nawet się nie rozmawia. Owszem, rozkład sił Manchesteru od razu przywodzi na myśl Łódź (City cieszyło się popularnością tylko w mieście, natomiast United mieli fanów w całym kraju) i też dość często dochodziło tam do awantur, jednak różnic jest wiele więcej. Przede wszystkim główne ekipy rzadko krzyżowały ze sobą miecze. W powszechnym użyciu był sprzęt (także ostry), ale jednak niektórzy chuligani po obu stronach barykady znali się osobiście, czasem ktoś tam nawet pojawił się na meczu rywali! Dowodem na te dziwne kontakty jest fakt, że Mickey udzielił w swojej książce głosu jednemu z ważnych chuliganów Man U, który opisał parę historyjek z zupełnie innej strony, mocno bagatelizując ekipę City (!): „Z uwagi na tak wielką liczbę kibiców United, naszej głównej ekipie trudno było po meczu znaleźć chuliganów City. Skupili się oni na obijaniu szalikowców i dobrze się przy tym bawili, podczas gdy my bezskutecznie ich poszukiwaliśmy (...) Z tego też powodu nie mieliśmy o chłopakach z City najlepszego zdania. Wśród nas są chuligani z całego kraju – o ile trzon ich ekipy stanowiło 50 osób, nas było kilka tysięcy. Nie wyobrażam sobie, aby ta ich pięćdziesiątka poszukiwała naszych dwóch tysięcy. My mieliśmy frajdę tylko na wyjazdach, bo na meczach na Old Trafford byliśmy nietykalni. Pamiętam, gdy kiedyś poszedłem na Maine Road (stadion City) z moim bratem Markiem, kibicem City.(...)”.

Sam Mickey potwierdza, że dziś nie ma oporów, aby napić się z chuliganami United i kilka razy był na ich meczu na zaproszenie tamtejszych chłopaków. Czy wyobrażacie sobie coś takiego w polskich derbowych miastach?

Wydaje się, że dużo większa nienawiść panowała pomiędzy kibicami z Manchesteru, a pobliskiego Liverpoolu. Dotyczy to wszystkich 4 zainteresowanych klubów z obu miast. Zlać „Scousers” (czyli liverpoolczyków obojętnie z którego klubu) było największym pragnieniem ekip zarówno ekip Man City, jak i United. I odwrotnie. Jeden z rozdziałów książki poświęcony jest właśnie historyjkom na temat bijatyk pomiędzy kibolami z obu miast. Kibice City nienawidzili też Leeds oraz ekip z Londynu. Im także poświęcone są osobne rozdziały książki. Finał działalności „Guvnors” nie był niestety wesoły – cały trzon ekipy został na kilka lat wsadzony za kratki, po długiej inwigilacyjnej operacji policji. Wszyscy dostali też długoletnie zakazy stadionowe. Dziś pozostały im tylko te wspomnienia, które są konkretną pamiątką po tamtych szalonych latach...

Recenzja książki pochodzi z magazynu "To My Kibice" nr 146, który można nabyć TUTAJ.

Zaufane Opinie IdoSell
4.92 / 5.00 1694 opinii
Zaufane Opinie IdoSell
2024-07-22
Szybka wysyłka, książka dobrze zabezpieczona
2024-07-20
Jak zwykle wszystko super
pixel